To znakomity
portret pokolenia marynarzy z epoki wielkich
żaglowców.
„ ludzie umiejący istnieć poza nawiasem życia, w obliczu wieczności ”
Byli niegdyś mocni, a mocni są ci, co
nie znają zwątpienia ani nadziei. Byli niecierpliwi i wytrwali, burzliwi i
pełni poświęcenia, niesforni i wierni. Ludzie dobrej woli usiłowali ich
przedstawiać jako jęczących nad każdym kęsem pożywienia i wypełniających swe
obowiązki w lęku o własne życie. W rzeczywistości, jednak zaznali wprawdzie
znoju, niedostatku, gwałtu, rozpusty — nie znali, jednak strachu i nie mieli w
sercach złości. Byli trudni do kierowania, ale łatwi do pobudzenia — małomówni,
ale dość męscy, by gardzić w głębi duszy sentymentalnymi głosami, które biadały
nad surowością ich losu. Los ten był jedyny w swoim rodzaju i ich własny;
zdolność znoszenia go wydawała, im się przywilejem wybrańców! Ich pokolenie żyło
milczące, ale niezbędne, nie znało słodyczy tkliwych uczuć ani schronienia,
jakim jest dom rodzinny — i umierało wolne od posępnej groźby ciasnej mogiły.
Byli wiecznymi dziećmi tajemniczego morza. Ich następcy są dorosłymi dziećmi
niezadowolonej ziemi. Są mniej niesforni, ale i mniej niewinni, mniej
bluźnierczy, ale zapewne i mniej wierzący, a jeśli nauczyli się mówić, to
nauczyli się także jęczeć. Natomiast tamci byli silni i niemi, niepozorni,
przygięci i wytrwali, niczym kamienne kariatydy podtrzymujące wśród nocy
oświetlone komnaty wspaniałej i przepysznej budowli. Dziś już ich nie ma „
Joseph Conrad "Murzyn z załogi Narcyza" w przekładzie Bronisława Zielińskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz