sobota, 27 lutego 2016

"Znaczy Kapitan" jakiego nie znacie.



„Na morzu posiwiałem, jak wielu moich kolegów i wszyscy zatraciliśmy zdolność do pracy beztroskiej.
We wszystkich starszych marynarkach świata tradycja przyczyniła się do wzmocnienia dyscypliny i solidarności oraz ułatwienia pracy. Wszystkie te czynniki jakże są ważne w odpowiedzialnej pracy codziennej, i jakże stają się ważne w wypadkach wyjątkowych, trudnych, których życie nikomu nie oszczędza.”    
Warto przypominać o dobrych książkach. Nawet tych wydanych kilka lat temu. 


We wspomnieniach kpt. Mamerta Stankiewicza, (wydanych dopiero po 60 latach), zobaczycie, że nie jest on tylko postacią z książki Karola Borchardta. Ale człowiekiem, z krwi i kości, nawigatorem, kapitanem, nauczycielem akademickim, człowiekiem morza. Propagatorem "Polski Morskiej". 




Jego biografia, to jedna z najdłuższych "tras powrotnych do Polski". Z carskiej, rewolucyjnej Rosji, przez Skandynawię do Stanów Zjednoczonych. Przez Nowy Jork i Pittsburgh, dalej przez Pacyfik do Japonii, z zawinięciem na Hawaje. I jeszcze dalej, przez całą Syberię, aż do Moskwy. I wreszcie z Moskwy do międzywojennej Polski.

Tysiące kilometrów i oceanicznych mil. Trzeba być dobrym nawigatorem, żeby w długiej drodze nie zboczyć z obranego kursu, nie wpakować się na jakieś życiowe mielizny i skały. A wszystko to, zanim pojawił się, jako „Znaczy Kapitan”. 

Dwa statki: "Lwów" i "Piłsudski" to symboliczne "namierniki" drogi Mamerta Stankiewicza w polskiej flocie. 
  

Tym niezwykłym życiorysem można obdzielić wiele osób. To, co przeżył, co osiągnął – inspiruje i daje do myślenia. Warto podkreślić, że nie tylko opowiada o swoim życiu. Sporo, pisze o tym jak ważne jest, żeby Polacy lepiej rozumieli morze.

„Morze. Ale nie, to z brzegu i plaży – Nie, to romantyczne, gdzie każdy oficer pięknie wygląda w granatowym mundurze". 

 Autor w mundurze tropikalnym ;)  
Nie jest to podejście właściwe w czasach, kiedy stajemy na morzu do współzawodnictwa z innymi narodami morskimi, które sprawy morza traktują trzeźwo i praktycznie.  Żaden kraj bez morza nie ma wolnego oddechu ”
Czytając, warto zwrócić uwagę na ten trzeźwy "pragmatyzm morza" i krytyczne podejście do mitycznych i romantycznych "morskich opowieści". Nie Korsarz i nie Don Kichote, o czym czytaliśmy u Borchardta, ale Pogromca Mitów ;)  
Weźmy mit o marynarzu, który ... „W każdym porcie ma, jeżeli nie żonę to kochankę. Pije dowolnie i ma mocne pięści. Każdy marynarz w każdym porcie idzie do najbliższej knajpy i nie opuszcza jej, dopóki nie wyda wszystkich pieniędzy, a także nie przepije ubrania. Jak opisał to jeden z naszych autorów morskich, w kubryku czuć jeszcze zapach Kreolki, którą marynarz ściskał i całował w Porto Rico."
„Mierzi nas marynarzy, ujmowanie naszego życia z tego punktu widzenia.”
„Pora skończyć z tymi bzdurami. Istnieje w rzeczywistości i interesuje nas morze inne. Bliższe powszednie, z którym stykamy się na co dzień, które ani lubimy ani kochamy, ale które respektujemy jako pożytecznego współpracownika. Respektujemy, ale biada nam jeżeli nie jesteśmy ciągle na baczności. (Morze) niedbalstwu i niedołęstwu nie daruje …”

Te wspomnienia dobrze się czyta nawet, jeżeli czytelnik, nie poznał jeszcze "Znaczy Kapitana"    
 


Obowiązkowo należy pochwalić wydawnictwo "Iskry"za szatę edytorską. Książkę z przyjemnością bierze się do ręki. Twarda okładka, obwoluta, opracowanie graficzne, papier, druk; wszystko do siebie dobrze pasuje. Dodatkowo, sporo nieznanych wcześniej zdjęć z archiwum Pani Anny Tomaszewskiej, córki kapitana Stankiewicza.    



Mamert Stankiewicz, Z floty carskiej do polskiej, Iskry, Warszawa 2012.