środa, 9 kwietnia 2014

W lecie 1831 kpt. FitzRoy poszukiwał młodego przyrodnika…



W lecie 1831 kpt. Fitzroy poszukiwał młodego przyrodnika, który, na własny koszt chciałby wziąć udział w planowanej przez Marynarkę Królewską ekspedycji hydrograficzno-kartograficznej do Ameryki Południowej i dalej wokół świata.


Ekspedycja ta była kontynuacją badań prowadzonych przy wybrzeżach Ameryki Południowej w latach 1826—1830. Kapitan FitzRoy dowodził w tamtej ekspedycji okrętem "HMS Beagle” , jak na swój wiek 26 lat, miał bogate doświadczenie. Dzięki profesorowi Henslowowi wybór padł na Darwina. Propozycja zaskoczyła go zupełnie. Oczywiście, od początku prowadził swojego bloga ;) 



W poniedziałek 29 sierpnia powróciłem do domu z wycieczki geologicznej z profesorem Sedgwickiem spędzonej na wędrówce po północnej Walii. Siostry powiadomiły mnie o listach od profesora Henslowa i od pana Peacocka proponujących mi miejsce na „HMS Beagle”, na którym się obecnie znajduję. Natychmiast powiedziałem, że pojadę.

25 października „udałem się na pokład Beagle zacumowanego do burty jednego z hulków w Davenport.  Na pokładzie panował straszliwy zamęt i kompletny chaos, ludzie zajęci byli malowaniem cześć dziobowej i remontem kabin. Ostatni raz, kiedy go widziałem, Beagle stał w stoczni miał zdemontowane maszty, bardziej przypominał wrak niż okręt, którego zadaniem jest opłynięcie świata. 


26 października „ Zimny i wilgotny dzień. Udałem się na pokład, gdzie stolarze i cieśle instalowali szafki komody i szuflady w kabinie na rufie.  Część, którą mi wyznaczono jest tak mała, że obawiam się, iż wiele moich bagaży będę musiał zostawić na lądzie.

29 października. „...piękny dzień; jadłem obiad o piątej z oficerami. Zabawiali się opowiadaniem okropności o tym, co gotuje mi Neptun, gdy będziemy przekraczać równik. Pan Earl mówił, że kilka lat temu, gdy minęli równik, dopędzili jakiś statek. Wszystkie jego żagle były rozpięte, ale na pokładzie nie było nikogo. Gdy, jednak weszli na statek i zeszli pod pokład, znaleźli wszystkich, nawet kapitana i jego żonę, tak spitych, że ruszyć się nie mogli. Tak się zabawili po szaleństwach Neptuna”.

21 poniedziałek „Przetransportowałem na pokład swoje książki i przyrządy.  O szóstej po południu pijany marynarz przechodząc z hulka na inny okręt poślizgnął się i wypad z burtę. Nigdy więcej go nie ujrzano. Jego ciało nie zostało odnalezione”.

23 listopada odcumowano „Beagle” i przepłynął o milę dalej do basenu Barnett. To pierwsze żeglowanie wywarło silne wrażenie na Darwinie: „...Wszystko było nowe i tak odmienne od tego, co dotąd spotkałem: gwizdanie sternika, wspinanie się ludzi na maszty, praca załogi przy linach w takt gwizdka. Nic ,jednak tak nie uderza, jak szybkość i precyzja rozkazów i ich natychmiastowe wykonywanie. Mało zostaje do zrobienia przed wyruszeniem. Wszystkie zapasy są zgromadzone; wczoraj załadowano około 5—6 tysięcy puszek z zakonserwowanym mięsem. Nie zmarnowano ani cala miejsca i w lukach nie zmieściłby się nawet bochenek chleba więcej. Moja wiedza o wnętrzu statku była mniej więcej tak mglista, jak wiedza niektórych ludzi o wnętrzu ciała ludzkiego, tzn. wyobrażałem sobie, że jest to wielka jama, gdzie zawarte są powietrze, woda i żywność w beznadziejnym pomieszaniu”.

3 grudnia po raz pierwszy spał Darwin na pokładzie w hamaku:
„...Miałem śmieszne trudności przy położeniu się w hamaku. Mym wielkim błędem było to, że starałem się najpierw umieścić nogi. Ponieważ hamak zwisa, w ten sposób odpychałem go tylko, nie zdoławszy umieścić w, nim ciała. Najlepiej jest usiąść dokładnie pośrodku posłania i potem zręcznie się okręcić; wówczas głowa i nogi ułożą się w odpowiednich miejscach...”
 
10 Grudnia podniesiono kotwicę i wyruszono. Brat Darwina Erazm płynął na „Beagle” aż do falochronu. Gdy wypłynęli za falochron, okręt dostał się na fale otwartego morza i rozpoczęły się dla Darwina męki: zrobiło mi się wnet bardzo niedobrze i w tym stanie pozostawałem do wieczora, kiedy to rozpętał się sztorm z południowego zachodu, zapowiadany przez barometr. Morze było bardzo burzliwe i okręt aż po burtę zapadał się w fale. Nigdy takiej nocy nie przeżyłem... Wycie wiatru i ryk morza, ochrypłe wrzaski oficerów i krzyki załogi stwarzały taki koncert, że nieprędko go zapomnę...”
Następnego dnia zawrócono do Plymouth. Mimo przeżyć ostatniej nocy Darwin notuje w diariuszu, że zadowolony jest, iż zdecydował się na wyprawę i dziwi go, że opuszczając brzegi Anglii nie odczuwał żalu, tak definitywnie zżył się z myślą o podróży....Jeśli zachowam zdrowie i powrócę i będę potem miał siłę umysłu, by się ustatkować w życiu, przykrości te i brak wygód, które teraz i w przyszłości przypadną mi w udziale, sowicie się opłacą.

Zmuszony jestem zapomnieć o wielu drobnych wygodach, z których korzysta się na lądzie nie spostrzegając ich niemal. Tu nic nie można uczynić bez dodatkowego zachodu i nawet książki nie można zdjąć z półki lub mydła wziąć z umywalki, aby nie wzbudzić w sobie wątpliwości, czy warto myć ręce lub, czy warto czytać”. Nieprzychylne wiatry wiały bez przerwy do 21 grudnia. Darwin zżywa się z okrętem i rozmyśla nad swymi zadaniami w czasie podróży:

 „...Trudno jest wyznaczyć sobie jakiś plan, a pewny jestem, że bez metody na pokładzie statku niewiele można zdziałać. Głównym celem są: zbieranie, obserwacja i czytanie, co tylko zdołam, i to ze wszystkich dziedzin historii naturalnej. Dalej obserwacje meteorologiczne, francuski, hiszpański, matematyka i trochę klasyki, a w niedzielę może nie więcej niż Testament po grecku. Mam na ogół nadzieję, że poza książkami z tych dziedzin będę miał jakąś książkę angielską dla rozrywki. Jeśli nie będę miał dość energii,. Aby być stale pracowitym w czasie podróży, jakżeż wielką i niezwykłą okazję do poprawienia się utracę. Niechże, to nigdy nie schodzi mi z pamięci, a wówczas może będę miał taką samą sposobność do wyćwiczenia mego umysłu, jaką strwoniłem, gdym był w Cambridge”.

 
21 Grudnia o 11 rano wyruszono ponownie, w nadziei, że ustali się korzystny północno-wschodni wiatr. Od początku, jednak wszystko poszło źle. W czasie mijania małej wysepki przy najniższym stanie odpływu okręt utknął na skale i trudno go było uwolnić. Na otwartym morzu Darwin znów dostał morskiej choroby i schronił się w kajucie. Spał do rana i zbudziwszy się zauważył, że zawrócono, gdyż zerwał się ponownie nieprzychylny wiatr.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i wszyscy byli zniechęceni z powodu odwlekania się podróży. 25 Grudnia obiad świąteczny jadł Darwin z oficerami na pokładzie. Zapisuje w swym dzienniku ciekawe uwagi o charakterze oficerów marynarki: „...


Wszyscy oficerowie są z sobą w przyjaźni, a, jednak brak jest zażyłości; spowodowane, to jest, jak sądzę, różnicami w randze, co bardzo psuje przyjemność przebywania w ich towarzystwie. Możliwość kłótni i fatalnych jej następstw na pokładzie okrętu wywołuje skutek przeciwny temu, czego, by można się spodziewać. Wydaje się, że przyjęła się zasada, iż nawet najbliżsi przyjaciele zamiast starać się objawiać przyjaźń, stają się łatwo największymi wrogami. Dziwi mnie to, że ta wzajemna niezależność, która jest tak istotną cechą charakteru marynarza, nie prowadzi do skrajnego sobkostwa. Nie sądzę, by miała takie skutki, natomiast najprawdopodobniej j odpowiada ich dążeniu, aby zmniejszyć ilość kłótni, które zawsze z konieczności muszą wybuchać między ludźmi tak ściśle ze sobą złączonymi. Jakkolwiekby było, jest rzeczą zdumiewającą, że konwersacja między energicznymi, inteligentnymi ludźmi, którzy tyle widzieli i, których charakter tak wcześnie i zdecydowanie się objawia, jest tak zupełnie nieinteresująca”.


Pierwszy dzień świąt był cały poświęcony zabawie i wieczorem ani jeden człowiek z załogi nie był trzeźwy, wskutek czego oficerowie musieli sami przejąć różne funkcje załogi. Drugiego dnia świąt mimo świetnej pogody nie można było wypłynąć z powodu konieczności karania pijaków. Dyscyplinę wprowadzono bardzo surową, ale jak pisze Darwin, konieczną wobec „...Tak bezmyślnych istot, jakimi są marynarze.” Kilku zakuto w kajdany na 8—9 godzin, przy czym zachowywali się oni „...Jak dzieci, wyklinając wszystko i wszystkich prócz siebie samych, a za chwilę niemal płakali?. ·

28 grudnia wyruszył „Beagle” ostatecznie. Darwin wraz z jednym z oficerów urządzili sobie pożegnalne śniadanie z szampanem i dogonili okręt, dopiero gdy mijał falochron.
Odtąd zaczyna się tekst „Podróży”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz