Jeszcze jedna majówka za nami, mecz;(jaki wynik? :), biwak -
odliczamy kolejny rok pracy drużyny.
Nawet z daleka i po tylu latach od ostatniego obozu,
dobrze jest być częścią tej tradycji i tej drużyny.
Nie wiem, czy ktoś Wam już mówił, dlaczego Mamert "wymiata" i jest „epickim” patronem drużyny?. Trudno o lepszy wybór. Mamert
„rulez”- nie tylko, jako patron drużyny, ale też mentor i przewodnik na życie, to
dorosłe i to zawodowe też.
Mamert i Ty.
Na pierwszym, czyli na Waszym etapie, to ktoś, o kim czytamy co napisali inni. :)
Mamert władca, imperator. :)
Postać z tej książki Karola Borchardta. Jest tam wszystko, co
ważne…
- Jak wiatr się zmieni, Znaczy dajcie mi znać…
- Znaczy, tak jak umówiliśmy się…
- Znaczy, wszystko musi być zrobione porządnie.
A czasami też…
- Chryste!, Znaczy cierpliwości !
- Znaczy, to nie było po rycersku. Znaczy, nadużyliście
swej wiedzy fachowej.
Aż do wiekopomnego …
- Znaczy,
ja żądam żebyście do matki pisali. ;)
Jest tego, tyle że bez problemu zrozumiecie, czemu chciał
zatytułować swoje wspomnienia ”Korsarz i Don Kichot”
Mamert i My (Starzy „oldoboje”)
Raczej obserwujemy (często z daleka;), ale uważnie przyglądamy
się temu, co tam u Was.
Trzymamy kciuki, kibicujemy, żeby wszystko, co wymarzycie
i wymyślicie udało się zrealizować. Niezgorzej niż nam , a najlepiej, żeby lepiej
niż nam. :)
Mamert i My:
Czytam teraz więcej tego, co on sam napisał. To już nie postać z Borchardta, ale wspaniały
człowiek „z krwi i kości”, nawigator, kapitan, nauczyciel akademicki. Jego niezwykłym życiorysem można obdzielić całą
obsadę DZ-ty, no dobra… Omegi. ;) To, co przeżył i to, co osiągnął – inspiruje
i daje do myślenia. Był znakomitym
nawigatorem - na pokładzie i w życiu lądowym. Jego życiorys, to jedna z najdłuższych tras
powrotnych do Polski. Z carskiej i rewolucyjnej Rosji, przez Skandynawię do
Stanów Zjednoczonych. Nowy Jork ,Pittsburgh. Potem, dalej przez Pacyfik do
Japonii, z zawinięciem na Hawaje.
I jeszcze dalej, przez całą Syberię, aż do Moskwy. I wreszcie
z Moskwy do międzywojennej Polski. Tysiące kilometrów i oceanicznych mil.
Trzeba było być dobrym nawigatorem, żeby w długiej drodze wytrzymać, nie
zboczyć z obranego kursu, nie wpakować się na jakieś życiowe mielizny i skały.
A, to wszystko, zanim
pojawił się jako Znaczy Kapitan.
Najlepiej jak umiał walczył o to, żeby Polacy lepiej
rozumieli morze.
„Morze. Ale nie, to z brzegu i plaży - pisał – Nie, to romantyczne, gdzie każdy oficer pięknie wygląda w granatowym mundurze. Nie jest to podejście właściwe w czasach, kiedy stajemy na morzu do współzawodnictwa z innymi narodami morskimi, które sprawy morza traktują trzeźwo i praktycznie. Żaden kraj bez morza nie ma wolnego oddechu ”
Drużyna, Mamert,
Wy i My - tak mi się skojarzyło, w maju :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz