czwartek, 8 maja 2014

Mamert i My :)



Jeszcze jedna majówka za nami, mecz;(jaki wynik? :), biwak - odliczamy kolejny rok pracy drużyny.
Nawet z daleka i po tylu latach od ostatniego obozu, dobrze jest być częścią tej tradycji i tej drużyny.
Nie wiem, czy ktoś Wam już mówił, dlaczego Mamert "wymiata" i jest „epickim” patronem drużyny?. Trudno o lepszy wybór. Mamert „rulez”- nie tylko, jako patron drużyny, ale też mentor i przewodnik na życie, to dorosłe i to zawodowe też.

Mamert i Ty.
Na pierwszym, czyli na Waszym etapie, to ktoś, o kim czytamy co napisali inni. :)
Mamert władca, imperator. :)
Postać z tej książki Karola Borchardta. Jest tam wszystko, co ważne…   

- Jak wiatr się zmieni, Znaczy dajcie mi znać…
- Znaczy, tak jak umówiliśmy się…
- Znaczy, wszystko musi być zrobione porządnie.  
A czasami też…
- Chryste!, Znaczy cierpliwości !
- Znaczy, to nie było po rycersku. Znaczy, nadużyliście swej wiedzy fachowej.
Aż do wiekopomnego …   
 - Znaczy, ja żądam żebyście do matki pisali. ;) 


Jest tego, tyle że bez problemu zrozumiecie, czemu chciał zatytułować swoje wspomnienia ”Korsarz i Don Kichot”



Mamert i My (Starzy „oldoboje”)
Raczej obserwujemy (często z daleka;), ale uważnie przyglądamy się temu, co tam u Was.
Trzymamy kciuki, kibicujemy, żeby wszystko, co wymarzycie i wymyślicie udało się zrealizować. Niezgorzej niż nam , a najlepiej, żeby lepiej niż nam. :)


Mamert i My:
Czytam teraz więcej tego, co on sam napisał.  To już nie postać z Borchardta, ale wspaniały człowiek „z krwi i kości”, nawigator, kapitan, nauczyciel akademicki.  Jego niezwykłym życiorysem można obdzielić całą obsadę DZ-ty, no dobra… Omegi. ;) To, co przeżył i to, co osiągnął – inspiruje i daje do myślenia.  Był znakomitym nawigatorem - na pokładzie i w życiu lądowym.  Jego życiorys, to jedna z najdłuższych tras powrotnych do Polski. Z carskiej i rewolucyjnej Rosji, przez Skandynawię do Stanów Zjednoczonych. Nowy Jork ,Pittsburgh. Potem, dalej przez Pacyfik do Japonii,  z zawinięciem na Hawaje.
I jeszcze dalej, przez całą Syberię, aż do Moskwy. I wreszcie z Moskwy do międzywojennej Polski. Tysiące kilometrów i oceanicznych mil. Trzeba było być dobrym nawigatorem, żeby w długiej drodze wytrzymać, nie zboczyć z obranego kursu, nie wpakować się na jakieś życiowe mielizny i skały. 


A, to wszystko, zanim  pojawił się jako Znaczy Kapitan.
Najlepiej jak umiał walczył o to, żeby Polacy lepiej rozumieli morze.


„Morze. Ale nie, to z brzegu i plaży - pisał – Nie, to romantyczne, gdzie każdy oficer pięknie wygląda w granatowym mundurze.  Nie jest to podejście właściwe w czasach, kiedy stajemy na morzu do współzawodnictwa z innymi narodami morskimi, które sprawy morza traktują trzeźwo i praktycznie.  Żaden kraj bez morza nie ma wolnego oddechu ”


 Drużyna, Mamert, Wy i My - tak mi się skojarzyło, w maju :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz