W Antologii „Primum navigare” nie może zabraknąć fragmentów książek Alana Villiersa.
W Polsce, jest ciągle jeszcze mało znany. Z ponad 30 książek Villiersa przetłumaczono na polski i wydano, o ile wiem, tylko trzy: „Pod Żaglami”, „Rejs na Conradzie” i „Morze koralowe”. Kiedy przyjrzymy się jego biografii (większość książek Villiersa opowiada o kolejnych etapach jego życia i pracy na morzu) wydaje się, że losy Alana nie mogły potoczyć się, inaczej, skoro wszystko zaczęło się tak :
„ Tej nocy, kiedy przyszedłem na świat, jesienny sztorm hulał po małym nadmorskim domku i wył w olinowaniach pełnorejowych żaglowców przycumowanych u wylotu naszej ulicy. Było to 23 września 1903 roku. Rodzice moi mieszkali w północnej części Melbourne. Z balkonu mogliśmy widzieć bardzo wyraźnie cały ruch żeglugowy na rzece Yarra oraz baseny portowe ciągnące się wzdłuż ulicy Spencera. W Melbourne lat dziewięćsetnych XIX wieku pełnomorski statek żaglowy był jeszcze czymś bardzo ważnym.
Pełnorejowy„kaphorner”ciągle jeszcze współzawodniczył wówczas lepiej lub gorzej, ze słabym ówczesnym parowcem używanym do przewozu na długich szlakach ładunków masowych, jak pszenica i wełna, z Melbourne do Europy, drewno z wybrzeży Pacyfiku do budowy australijskich domów lub bałtycka tarcica na podłogi w tychże domach.Gapiłem się z zachwytem na piękne linie licznych wówczas statków, których nazwy kończyły się na Loch, Glen i Shire oraz na wysmukłe omasztowania, w których wiatr zachodni wyśpiewywał swe zawodzące nuty i, gdzie uwijali się przy pracy ogorzali marynarze. Sentyment do statków i lubowanie się w wędrówkach po porcie stanowiły w moich chłopięcych latach charakterystyczną cechę australijskiego życia.
Nikogo też nie dziwił widok malutkiego chłopczyka drepczącego w cieniu pełnorejowego żaglowca.
Alan Villiers „Pod żaglami”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz